wtorek, 23 sierpnia 2016

Prolog

Ance, mordko ty moja!

ALONE MADE OF ICE

12 kwietnia, 2016
Zachary Tkacz! Złotko ty moje, poczekaj — zaświergotała Zielazna, mimo obcasów biegnąc do chłopaka imponująco szybko.
Wymachiwała przy tym energicznie skoroszytem i szczerzyła się trochę zbyt mocno jak na Zacharego gust. Gdy tak mknęła, jej wyeksponowany biust podskakiwał komicznie, ciesząc oczy zgromadzonych w pobliżu mężczyzn. Korzystali oni z nieobecności szanownego małżonka Alicji, znając naturę pracodawczyni. 
Tkacz zatrzymał się niechętnie, próbując słabym uśmiechem zamaskować niezadowolenie. Nigdy mu to nie wychodziło. Z tej niebanalnej twarzy czytali jak z otwartej księgi. Młodzieniec oparł się o stalowy pręt, zakładając na głowę kaptur i upychając pod niego mysie, niesubordynowane włosy. Jego stalowe oczy zalśniły w półmroku.
— Niech ktoś wreszcie, do cholery, włączy to światło! — zawołała Zielazna ostro, ale już po chwili złagodniała i czule pogładziła zdezorientowanego Zacharego po ramieniu. — Miałabym do ciebie, kochaniutki, niewielką prośbę.
— Prośbę czy polecenie służbowe? — mruknął chłopak, starając się nie okazywać niechęci. Marzenie ściętej głowy.
— Prośbę, słońce, drobną prośbę — zapewniła Alicja, ale niekoniecznie przekonująco. Tkacz już znał te jej drobne prośby. — Za pół godziny zjawi się tutaj pewien chłopak, któremu marzy się bycie sławnym iluzjonistą. Arkadiusz ma pewne obawy co do jego... kompetencji i predyspozycji. Nie szukamy osób doświadczonych i profesjonalnych. Potrzebujemy kogoś... sprytnego i inteligentnego. Szykujemy pewien projekt. Wybacz, rybko, ale nie mogę zdradzić szczegółów. 
— Nie rozumiem...? — westchnął Zachary, mając naprawdę złe przeczucia.
— Jestem pewna, że to ty najlepiej sprawdzisz się w tej roli — wytłumaczyła Zielazna, zalotnie się uśmiechając.
Tkacz z zażenowaniem obserwował, jak kobieta wciąga brzuch i odsłania biust jeszcze bardziej, eksponując na siłę swoje walory. Nie działa to na mnie. Dotarło? — powiedziałby najchętniej.
— Jestem chłopakiem od osła i balonów. Chodzę w tandetnej, pasiastej marynarce i równie jarmarcznym kapeluszu, bardziej strasząc niż bawiąc dzieciaki — stwierdził szczerze Zachary, przypomniawszy sobie sytuację z zeszłego tygodnia, gdy pięcioletnie dziewczę rozpłakało się histerycznie na jego widok. 
— Nie doceniasz siebie, kwiatuszku — powiedziała, masując ramię towarzysza. Nachyliła się w stronę Tkacza, niby przypadkiem zahaczając piersiami o chłopaka. Zaczęła szeptać ochrypłym głosem, przeciągając samogłoski. — Masz chłopaczka sprawdzić. Przetestować jego inteligencję i upór. Niech pokaże, że umie sprawnie łączyć fakty i udowodni, że to praca dla niego. Na pewno coś wymyślisz, misiaczku. I zasłużysz na nagrodę specjalną. Już o to zadbam, by cię nie ominęła.

***

Zachary siedział po turecku na trawie. Nie lubił ciasnych pomieszczeń, więc wybrał największy z chapiteau — namiotów cyrkowych o kształcie stożka. Tak się złożyło, że akurat stał pusty. Tkacz zdecydował się na samotność, by móc spokojnie pomyśleć. Miał około dwadzieścia minut na znalezienie sposobu, dzięki któremu sprawdzi predyspozycje potencjalnego iluzjonisty. Nie widział, jak się do tego zabrać. Nigdy nie robił niczego podobnego. Odbierał prośbę jako przykry obowiązek, a nie szansę na wykazanie się. Nie musiał nic nikomu udowadniać, a i na pensję nie mógł narzekać. Jednak ani razu nie zdarzyło mu się wykonać polecenia po macoszemu.
Nie mógł się skupić. Co chwilę łypał spode łba na stojącego obok osła, który z niezwykłym zaangażowaniem przeżuwał kolejną porcję trawy. Czas, jak na złość, upływał Zacharemu niesłychanie szybko. Nim zdążył się dobrze wczuć, usłyszał kościelne dzwony, które oznaczały nadejście godziny osiemnastej. Tkacz nie wstał, tylko czekał, aż jakaś dobra dusza skieruje nowicjusza do odpowiedniego namiotu. Grał na czas, liczył na nagłe, zbawienne olśnienie.

Oczy Zacharego wymownie skierowały w stronę sufitu, gdy usłyszał czyjeś kroki. Tkacz nie liczył na to, że osioł, wyjątkowo uparte i zawzięte stworzenie Boże — które już dawno powinno dostać wypowiedzenie oraz wylądować na bruku — posłucha go ten jeden raz. Podniósł się jednak z ziemi, po czym wytrzepał spodnie. Delikatnie złapał zwierzę za wodze i pogłaskał je w okolicach kości jarzmowej. 
 — Bądź grzeczny, jeśli nie chcesz skończyć jako salami — szepnął. — Może przesadziłem... Bądź grzeczny, jeśli nie chcesz w następne święta robić za renifera. 
Zachary ogarnął wzrokiem przybysza, gdy ten wszedł. Od gościa wręcz emanowała pewność siebie i poczucie wyższości. Brunet był wysoki i barczysty — przypominał Tkaczowi jednego z dryblasów z czasów licealnych, do którego największych pasji należało wypisywanie nieprzyzwoitych haseł na ścianach i szkolnych szafkach. Iluzjonista nosił zapiętą pod samą szyję koszulę w charakterystyczną czerwono-zieloną kratę, ale wiele mu brakowało do wizerunku tradycyjnego Szkota.
— Ty jesteś Zachary Tkacz? — spytał z zaskoczeniem nowo przybyły, przeczesując dość krótko obcięte, ciemne włosy. — Poważnie? Taki chłystek i szuwarek? — zdumiał się. 
— Owszem — przytaknął szatyn, wysyłając osłu błagalne spojrzenie, jakby przyjaciel był w stanie go wyręczyć. Zwierzę, dziwnym zbiegiem okoliczności, jeszcze bardziej skupiło się na jedzeniu. Ty zapchlony zdrajco. — Moim zadaniem jest cię sprawdzić. — I utrzeć nosa.
Zachary pokazał potencjalnemu iluzjoniście rozkładane krzesło, na którym może usiąść. Przybysz nie zastanawiał się długo, tylko niedbale opadł na nie, aż zaskrzypiało ostrzegawczo.
— Zacznijmy od tego, jak się nazywasz — zaproponował Tkacz, samemu nadal stojąc. Czuł się dzięki temu pewniej. Nikomu nie zamierzał dać wejść sobie na głowę.
— Adam Wioślarski — przedstawił się nowy. — Ja przynajmniej nazywam się normalnie. Zachary... mam przed oczami mrocznego dzieciaka z azjatyckiego horroru, który świetnie się bawi, uderzając młotkiem w głowę matki. Jeszcze to nazwisko. Masz twarz psychopaty, a ja właśnie wyobraziłem sobie, jak pracujesz w przemyśle włókienniczym. Będę miał przez to koszmary.
— Stoję tu wymalowany i ubrany na cyrkowca. Nie musisz sobie nic wyobrażać, by mieć koszmary ze mną w roli głównej — ocenił Zachary, mając ochotę uśmiechnąć się szatańsko. — Więc, Adamie Wioślarski, ile masz lat?
— Za kilka dni skończę dziewiętnaście — odpowiedział Adam. — I błagam, stary, nie pytaj mnie, dlaczego nie kontynuowałem nauki po liceum. Dość się nasłuchałem, dobra?
Zachary kiwnął od niechcenia głową, twierdząc, że znajomość tej historii nie jest mu do szczęścia potrzebna. W milczeniu przyglądał się Wioślarskiemu, zastanawiając się, jaki z niego człowiek. Nie odniósł szczególnie pozytywnego wrażenia, ale nie chciał i nie zamierzał oceniać nikogo po pozorach. Już nieraz się pomylił, a potem żałował. Nie wszystko potrafił cofnąć.
— Może zaprezentuję swoje umiejętności? — zasugerował iluzjonista. — Najbardziej efektowne sztuczki i tak dalej? W ostatecznym rozrachunku liczy się praktyka, nie?
— Nie interesuje mnie to — stwierdził Zachary po chwili namysłu. — Tu liczy się coś więcej.
— Jak to jakaś sekta, się, człowieku, nie dogadamy — uprzedził Adam, unosząc do góry ręce, jakby się poddawał. — Masz coś z szatana. Składaj ofiary z dziewiczych kurczaków, jak cię to kręci, ale mnie w nic nie wciągaj. Jestem zbyt młody i piękny, by umierać.
Zachary już miał się poddawać i pędzić do Zielaznej, by poinformować pracodawczynię o sromotnej klęsce, gdy wpadł mu do głowy nieszablonowy pomysł. Ostatnie słowa Wiślarskiego sprawiły, że cofnął się w czasie i powrócił do wydarzeń,w których znajdywał zarówno ukojenie jak i cierpienie. Poczuł ukłucie w sercu, ale także nagłą chęć, by się szczerze uśmiechnąć.
— Słyszałeś o Aleksandrze Stańczyku? — spytał częściowo nieobecny, lecz nie czekał na odpowiedź. — A kryminały to ty lubisz, Adamie Wioślarski?

24 komentarze:

  1. *zapętla piosenkę*
    Po przeczytaniu tego mam mieszane uczucia. Ale nie rób wielkich oczu, to nic złego. No, nie aż tak. Nie bardzo umiem nazwać klimat, jaki tu panuje, i tu jest pies pogrzebany. Właściwie są w cyrku, nie? Powinien być taki trochę dziwaczny. Aczkolwiek pomysł wciąż mnie zachwyca.
    Zachary zdaje się sympatycznym bohaterem, jego rozmowy z osiołkiem są urocze. Na wstępie podeszłam niechętnie tylko do Adama, bo… takich gości po prostu nie trawię. O tak, utrzeć mu nosa, przeczytałabym o tym z przyjemnością. Nawet panią z podskakującym biustem jakoś przetrzymam – chociaż jakbym była na miejscu Zacharego w momencie, w którym się o niego ocierała, to bym się nie powstrzymała od powiedzenia tego „na mnie to nie działa”.
    Może nie przepadam za Adamem, ale jego skojarzenia są dość fajne. No więc może mu wybaczę bycie arogantem.
    Całość w miarę rozumiem, chociaż pojawiło się sporo… wątków? Nie wiem, jak to nazwać. Chodzi mi o te wszystkie szczegóły, kryminały, postaci. Ale jeszcze mi mózg nie wypłynął od ich nadmiaru, nie jest źle.
    Tym razem nie usłałam Ci drogi z płatków róż, chociaż przeczytałam z chęcią. Coś w tym jest na pewno, ale trochę mi tego za mało, żeby ocenić dobrze i konkretnie.

    Hwyl fawr!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, ta piosenka od Ciebie... Dziwaczny... hm... w tym przypadku też nie określiłabym go tym słowem. Zobaczysz. Hah, oczywiście. Dziękuję za komentarz. Pozdrawiam. :)

      Usuń
  2. Przeczytałam!
    Muszę przyznać, iż w narracji 3 os. radzisz coś równie dobrze jak w 1os.
    Podobało mnie siem ;P
    Nic takie emocjonalnego, póki co, się nie pojawiło. Było raczej śmiesznie i naturalnie. Dialogi, kochana jak z życia wyjęte! Super!
    Słowa Adama niezwykle mnie rozśmieszyły. O te:
    ,,— Adam Wioślarski — przedstawił się nowy. — Ja przynajmniej nazywam się normalnie. Zachary... mam przed oczami mrocznego dzieciaka z azjatyckiego horroru, który świetnie się bawi, uderzając młotkiem w głowę matki. Jeszcze to nazwisko. Masz twarz psychopaty, a ja właśnie wyobraziłem sobie, jak pracujesz w przemyśle włókienniczym. Będę miał przez to koszmary.

    — Stoję tu wymalowany i ubrany na cyrkowca. Nie musisz sobie nic wyobrażać, by mieć koszmary ze mną w roli głównej — ocenił Zachary, mając ochotę uśmiechnąć się szatańsko"
    The best of hahahaha
    Aż mam ochotę to narysować hahaha

    Nie wiem czemu, ale czuję tu lekko, leciutko jak muśnięcie piórkiem po skórze, mroczny klimacik ;3
    Być może dlatego, że cholernie boję się klaunów (nie wstawiaj nigdy żadnych obrazków z nimi, błagam). I sam Zachary (uwielbiam to imię) roztacza wokół siebie taką atmosferę, zwłaszcza pod koniec. Wydaje się też być znudzonym życiem i pracą człowiekiem, który musi gadać z osłem (czy tylko ja tu czuję Shreka? XD).
    Co by tu jeszcze... ładnie, fajnie, ciekawy początek...
    A! Pani Alicja. Kojarzy mi się z babką o szerokich biodrach i piersiach, która nosi spódniczki do kolanka i buciki ala Ambridge z Pottera XD i fryzurkę jak ona XD
    Naprawdę, nie wiem co jeszcze mam powiedzieć... Więcej się wypowiem po drugim rozdziale, bo na samym początku to tak trochę ciężko :P

    Czekam do drugiego! :D
    Pozdrawiam i weny!

    anielskie-dusze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak miło. Dziękuję. Emocje będą później. Mrok także. Też się ich cholernie boję, spokojna głowa, hah, a cyrków to ja nienawidzę (pisarska logika). Hah, Shrek. Haha. Oczywiście.

      Dziękuję za komentarz, wzajemnie.

      Usuń
  3. Rozdział był ciekawy. Raczej nie spotykam opowiadań o cyrku ale myślę że zostanę tu dłużej.
    Wątków jest trochę dużo, więc można się trochę pogubić. Klimatyczny mrok, który lubię.
    Jest jeszcze Aleksander, który został wspomniany w prologu. Mówiąc szczerze, ciekawie się zaczyna :)
    Pozdrawiam i życzę weny :)
    All the love xxx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musiałam trochę nagromadzić tu tych wiadomości. Mam nadzieję, że potem wszystko stanie się klarowne i każdy wątek będzie zrozumiały. Mrok dopiero się rozkręca.

      Dziękuję za miłe słowa i komentarz. Wzajemnie.

      Usuń
  4. Czyli mamy pół roku po prologu, tak?
    Mam pytanie - Zachary i Zachariasz to dwa inne imiona, nie?
    Spodobały mi się opisy, bo obrazowały w naturalny, rzeczywisty sposób, a nie pełen sztuczności.
    Polubiłam też Adama i chciałabym by dostał pracę. Natomiast co tyczy się wykształcenia, to coraz częściej w życiu spotykam się z sytuacjami gdy ci z dyplomem tyrają dla tych co ledwie gimnazjum skończyli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Przeskoków czasowych ogólnie nie lubię (w tych wszystkich serialach...), ale inaczej się tego zrobić nie dało. Dwa, dwa, choć nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Dla mnie Zachary był po prostu Zacharym.

      Cieszę się, że Ci się podobało. Ja też znam. Skończone wyższe uczelnie, ogrom wiedzy, a potem pracy nie można znaleźć...

      Usuń
    2. Ojej, co się dzieje z tym opowiadaniem? Ma jakąś taką strasznie długą przerwę.

      Usuń
    3. Wiem, wiem. Ale pracuję nad tym.

      Usuń
  5. Trochę krótko, ale co tam. Nie lubię czytać tekstów, które ciągną się jak kolejki do kasy w Biedronce, kiedy wracam ze szkoły. To wszystko przez to, że pani Grażyna ma takie spowolnione ruchy, ale wątpię, że chcesz o tym czytać... Jak dla mnie, rozdział idealny, jeśli chodzi o długość, ma około 7 stron.
    Czas, jak zna złość, upływał Zacharemu niesłychanie szybko. - jak na złość.
    Zachary jest trochę nietypowy jak na cyrkowca, a przynajmniej mi się tak wydaje. Tak jakby praca pochłonęła już jego całą radość życia. Zgaduję,że przedstawienie postaci wyszło Ci dobrze. :)
    Mam trochę więcej niż pięć lat, jednak mam przeczucie, że wystraszyłabym się klauna.
    Osioł przebrany za renifera - to byłby fajny widok.
    Pozdrawiam i życzę weny. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, idealnie ujęte. Nie lubię liczenia na strony, wolę na słowa, bo strony nic mi nie mówią. Dziękuję za wytknięcie literówki. Mam nadzieję, jeszcze będzie więcej o psychice Zacharego. Czyli nie tylko ja się ich boję, już druga osoba ze wsparciem, że są straszne.

      Dziękuję za komentarz, wzajemnie.

      Usuń
  6. A co tam, od razu sobie przeczytałam jedyneczkę.
    Lubię Zacharego, a raczej czuję względem niego ogromną sympatię. To czy go lubię, czy nie pewnie okaże się dopiero z czasem. Co ja zrobię, że właśnie takie marudne postaci trafiają w moje gusta? A jeszcze te jego rozmowy z osiołkiem, to normalnie +500 do szacuneczku.
    Biedaczek, przypadło mu tak niewdzięczne zadanie... Gdybym ja musiała sprawdzić tak irytującego człowieczka, jakim okazał się Adam... Natychmiast bym go wywaliła na zbity pysk. Co to w ogóle za teksty były? Facet nie ma za grosz wyczucia i... skromności? Chyba się nie polubimy. Chyba. Bo różnie może być.
    No dobra, poczekam na kolejny rozdział, aby wyrobić sobie jakieś pełniejsze zdanie na temat postaci i ogólnie tego klimatu. Póki co, nieśmiało, może zaproszę też na swój drugi blog, których za bardzo się nie chwalę, ale co tam - jeżeli znajdziesz chwilę i chęci, to zapraszam :)
    http://ostatnie-tango.blogspot.com/
    Miłego dnia życzę i mnóstwa weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak miło. O tak, osiołek sprawia, że i ja go bardziej lubię. A Adama wręcz przeciwnie. Wiadomo. Na pewno zerknę. Dziękuję za kolejny komentarz i pozytywnego kopa. Wzajemnie.

      Usuń
  7. Zmiana nicku i anonimowość tak bardzo :D
    Bardzo mi się podoba twój styl, dlatego szybciutko wchłonęłam (nie żeby tego było znowu jakoś strasznie dużo). W prologu sporo imion i nie za wiele zrozumiałam, ale był dość poetycki. Rozdział trochę krótki, ale widzę tu wyraźnych bohaterów i to mi się bardzo podoba. Zastanawia mnie niebanalna twarz xD Lekko mi to zgrzyta, bo chyba wiem, o jaką może chodzić, ale to takie dziwne określenie twarzy.
    W ogóle że cyrk? Totalnie inny klimat i fajnie, że próbujesz pisać o czymś, o czym za dużo w blogosferze nie ma.
    Także jestem pozytywnie nastawiona i czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowość, poziom: ja.
      Bardzo je lubię. Niebanalna twarz... w jakimś sensie ciekawa, przyciągająca, inna, oryginalna, niespotykana... Więcej cyrku w blogosferze, by się przydało...
      Dziękuję za odzew, miłego.

      Usuń
  8. Miałam skomentować zaraz w sumie po tym, jak opublikowałaś, no ale oczywiście mi nie poszło. Nic to, nadrabiam teraz.
    Odnoszę wrażenie, że Zachary jakoś specjalnie za swoją pracą to nie przepada, i w sumie bardzo podoba mi się ta jego zgorzkniałość, co więcej - pasuje do niego. Adam też całkiem niezły, taki mocno do przodu. ;) Dobra była ta uwaga o koszmarach związanych z przemysłem włókienniczym.
    Ciągle jednak trudno mi stwierdzić, czego właściwie mogę się spodziewać. Najpewniej chyba absurdu, chociaż przemawia za tym bardziej umieszczenie akcji w cyrku niż sama fabuła.
    Nic to, czekam na kolejny rozdział, bo mocno intryguje mnie, do czego tu tak właściwie zmierzasz.
    Pozdrawiam serdecznie i przy okazji zapraszam do siebie na nowy rozdział. Postaram się jeszcze dzisiaj zajrzeć na kota. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. /Mendoid
      Och, Zacharemu się jeszcze ta kochana inaczej praca da we znaki. Aburd raczej bardziej na Niósł Ślepy Kulawego, tu mimo wszystko bardziej... normalnie.
      Na pewno wpadnę i pozostawię po sobie ślad. Pozdrawiam.

      Usuń
  9. Albo to dowód na to, że cierpliwy i kamień ugotuje, albo może mam przedokresową burzę hormonów. Jak widzę Twój spam, pięćset dziewięćdziesiąty trzeci w mojej zakładce anonse, to zwykle żyłka drga mi w oku. No ale raz postanowiłam przeczytać, bo jeden post i w ogóle, skuszę się.
    W zasadzie mam mieszane odczucia po przeczytaniu tego kawałka. Na pewno piszesz poprawnie, na pewno coś tam da się wyobrazić, ale chyba nie trafia do mnie ogół, ten klimat, jaki tworzysz. Nie wiem, czy każde Twoje opowiadanie takie jest, śmiem sądzić po komciach i po tym, że przeczytałam chyba pół prologu jeszcze innego, że tak, ale Twoje opka są takie strasznie suche i jakby zdystansowane. Jakbyś rysowała je z bardzo daleka, bardzo długim pędzlem. Wszystkie przez to - w kwestii klimatu - na jedno kopyto. Może to dobrze, może to oznaka wykształcającego się stylu, ale gdy średnio człowiekowi dany klimat odpowiada, to powielany wielokrotnie - drażni.
    Pierwsza scena też mnie zdegustowała, chyba tym, że jednak oczekuję od opowiadań niestereotypowego podejścia, a nie generalizacji. A tu właściwie poleciałaś największą sztampą, jaką można. To sprawia, że mam w głowie "to już było", bo - no właśnie, gdy piszemy stereotypami, jedynie powielamy to, co zostało już napisane. A tfforki z biednymi chłopcami, którzy są seksualnie napastowani przez przełożone, które z niezrozumiałych powodów widzą w nich coś niesamowitego... no, to już było. Nie raz.
    Brakuje mi spójności w charakterze wypowiedzi bohaterów. I w ogóle w objętej stylistyce. Z jednej strony mamy tu lekki patos i przerysowanie, postaci mówią do siebie jak wyjęci z książki wydanej ze 200 lat temu, a potem obserwujemy nagły przeskok do stylistyki współczesnej, "stary" i ogólnie cała końcówka postaci Wioślarskiego.
    Może to kwestia gustu, może tak upierdliwej reklamy, że czuję niechęć do wszystkiego, co wychodzi spod Twojego pióra, może jeszcze niezbyt doskonałego warsztatu... A może wszystko naraz? Zróbmy sobie po prostu na przyszłość obie dobrze i omijaj mnie ze swoimi spamikami.
    Miłego dnia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam.
      Och, nie przesadzajmy. Kota wkleiłam dwa razy przez przypadek, a to inny blożek.
      Piszę opowiadania dość... umm... specyficzne? Nie dla każdego? Nie na poważnie? Bawię się stylem, kliszami i kocham w grotesce. Mogłabyś wytłumaczyć, dlaczego wydają Ci się suche i zdystansowane? Tak pytam, bo nigdy nie spotkałam się z akurat takim zarzutem, prędzej zupełnie odwrotnym.
      Twoje odczucia względem pierwszej sceny chyba najlepiej pokazują, że to chyba nie po prostu Twoja bajka, bo wszelkie sztampowe wątki są użyte celowo i absolutnie świadomie. Moje trzy główne opowiadania opierają się na kliszach. Bo to dla mnie świetna zabawa.
      Miłego dnia.

      Usuń
  10. Niech ktoś mi powie, dlaczego tu nie ma mojego komentarza? :* Wiem i pamiętam, że to czytałam, więc nie mam pojęcia dlaczego tutaj nie ma po mnie śladu. Prawdopodobnie nauka przyłożyła mi wtedy pistolet do głowy. A dziś powzięłam sobie postanowienie że nadrobię wszystko na twoich blożkach, kochana.
    Bardzo bardzo podoba mi się kolorystyka szablonu. Jak tak patrzę na te twoje cuda na blogach, to myślę że muszę coś na swoich odświeżyć. Wiesz koniec roku i te sprawy, heh.
    Już wiem, że nie lubię Zielaznej. Jakby tymi swoimi cyc...biustem myślała, że wszystko osiągnie. Normalnie niespełniona pracownica domu publicznego, czy jak. Taaa, już widzę to jej nagrodę specjalną - uciekałabym. Mój brat jak grał diabła w Liceum, to się jakieś mało dziecko co było z rodzicem, rozpłakało. On chyba wie, co czuje nasz bohater xD
    Czy tylko ja nie lubię siedzieć po turecku? To dla mnie takie niewygodne, że aż nie ogarniam, jak można tak siedzieć dłużej niż trzy minuty. Więc daję mu +10 do atrakcyjności nóg.
    Jeśli nie chcesz w następne święta robić na renifera...takie sad life.
    Dziewicze kurczaki? Coś pod deseń "I nie musisz mówić, gdzie trzymasz te czarne koty na mszę".
    W sumie już polubiłam naszego Adama. I serce mi krwawi, że nie pojawia się tutaj nic nowego. Hm?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już Ci pisałam gdzieś indziej, ale jak widzę ten komentarz... Wrócę, wrócę, najpierw koniec księgi II na Kotku.

      Usuń
  11. Cóż, przyznam szczerze, że styl pisania - pewnie adekwatnie do tematyki - jest specyficzny, jak dla mnie i już nie tak gładko i szybko mi się czytało prolog. Niemniej jednak, jest tu trochę tajemnicy i ja się, kurka wodna, pytam - dlaczego nie ma rozdziału? :< Cholerka, mam nadzieję, że będzie to dalej trwało, booo po prostu - TAK :x

    Nie mogę przywyknąć do imienia Zachary XD Jest takie inne... ale dlatego bardzo mnie ciekawi :D W ogóle nie mogę jakoś dojść do wniosku, o czym to wszystko jest. A nie lubię z opisów nic wyciągać, wolę jak to samo z opowiadania zaczyna wychodzić, więc pisz! A jeśli lubisz informować o rozdziałach, to ja poproszę :3

    Pozdrowionka ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zostawiłam ten blog trochę na później, najpierw chcę skupić się na dwóch innych. Oczywiście.
      Także pozdrawiam.

      Usuń

Obserwatorzy

Szablon stworzony przez Lune
/ Technologia Blogger /
Credits: X X